Dlaczego wybuchła afera w Samoobronie?
A to wszystko wina braku ogonków w polskich literach...
W sms-ach Łyżwiński napisał Anecie K:
"Zrób mi łaskę i zostań dyrektorem mojego biura poselskiego".
Pani na poczcie zobaczyła jak Jasiu wrzucał list bez znaczka do Św. Mikołaja. Jako, że list bez znaczka nie miał szansy dojść nigdzie, więc z koleżankami stwierdziły, że przeczytają. Jak postanowiły tak zrobiły, no i czytają:
"Drogi Święty Mikołaju.
Piszę do Ciebie ten list, ale pewnie i tak nie dojdzie, bo nie stać mnie nawet na znaczek. Pochodzę z bardzo biednej rodziny i nie stać nas nawet na jedzenie. Ale zawsze marzyłem Św. Mikołaju, żeby dostać pod choinkę narty, łyżwy i kombinezon narciarski i piszę ten list, bo może tym razem stanie się cud i spełnią się moje marzenia..."
Panie z poczty przeczytały, wzruszyły się losem Jasia i postanowiły zrobić mu niespodziankę, i kupić mu prezenty pod choinkę. Jak postanowiły, tak zrobiły. Uzbierały trochę pieniędzy i kupiły Jasiowi narty i łyżwy, ale brakło im pieniędzy na kombinezon narciarski. Trudno, wysłały Jasiowi taki prezent jaki miały. Za jakiś czas ta sama pani z poczty patrzy a Jasiu znowu idzie z listem bez znaczka, do Św. Mikołaja, więc znowu wzięła list i z koleżankami czyta:
"Drogi Święty Mikołaju.
Dziękuję Ci bardzo za wspaniałe prezenty. Dziękuję za narty, łyżwy i ten kombinezon którego nie dostałem, ale który na pewno wysłałeś. Nie przejmuj się Św. Mikołaju, to nie twoja wina. Ja wiem, po prostu te kur** z poczty go wzięły...".
JEJ pamiętnik:
"Sobota wieczorem, wydał mi się trochę dziwny. Umówiliśmy się na drinka w barze. Ponieważ całe popołudnie z koleżankami byłam na zakupach, myślałam, że może to moja wina... dotarłam trochę z opóźnieniem; ale on nic nie powiedział. Żadnego komentarza. Rozmowa była jakaś spięta, więc ja proponowałam pójść w inne miejsce, bardziej spokojne, intymne. W drodze do ładnej restauracji on dalej był dziwny. Był jakby nieobecny. Próbowałam go rozbawić i zaczęłam się zastanawiać czy to moja wina czy nie! Pytałam czy coś nie tak zrobiłam, on powiedział że nie mam z tym nic wspólnego, ale jego odpowiedź nie była przekonująca. Później w drodze do domu
objęłam go i powiedziałam że go bardzo kocham ale on dał mi tylko zimny pocałunek bez żadnego słowa. Nie wiem jak tłumaczyć jego zachowanie, nic nie powiedział... nie powiedział że mnie kocha... bardzo się tym martwię! W końcu byliśmy w domu; w tamtej chwili byłam pewna że on chciał mnie zostawić; próbowałam z nim rozmawiać, ale on włączył telewizor i oglądał coś zanurzony w myślach, chcąc jakby powiedzieć że wszystko się skończyło. W końcu poddałam się i poszłam spać. Ale dziesięć minut później, niespodziewanie on też przyszedł do łóżka i o dziwo oddał moje pieszczoty, i kochaliśmy się, mimo że cały czas był jakiś zimny, jakby daleko ode mnie. Próbowałam rozmawiać znowu o naszej sytuacji, o jego zachowaniu, ale on już spał. Zaczęłam płakać i płakałam całą noc aż zasnęłam. Jestem pewna, że on myśli o innej, moje życie jest takie trudne."
JEGO pamiętnik
"Legia przegrała... ale przynajmniej był numerek!"
Idzie dwóch pijaczków i zastanawiają się wspólnie na głos czym by się dzisiaj podelektować... Nagle mijają cysternę piwa.
- Franuś, to może piwko...?
- Eee, piwko, piwko... Piwko to se na jutro zostawmy...
Idą dalej, idą, idą... Nagle mijają cysternę wina.
- Franuś, to może winka??
- E tam winka... A co ja, jakiś burżuj jestem?
Idą dalej, idą... Nagle mijają cysternę wódki.
- No teraz Franek nie odmówisz!!!
- Eee... no wiesz... w sumie to, ale piwo było, wino było, wódka jest, to może coś jeszcze znajdziemy...?
Idą dalej, idą, idą... Nagle mijają cysternę paliwa rakietowego.
- Ty, Franek, piłeś to kiedyś???
- No nie!
- To pijemy!!!
Piją, piją... Napili się tak, że świata nie widzieli... Rano jeden dzwoni do drugiego...
- Franek, wstałeś?
- A tak...
- I jak się czujesz?
- Stary, cuuudoownie! Żadnego kaca, nawet główka nie boli, czuję się jak młody bóg!
- A... srałeś już?
- Nie...
- To nie sraj! Bo z Londynu dzwonię!
Małżonkowie przy lampce wina w kawiarni, cichutko omawiają jakieś domowe sprawy. W pewnym momencie do męża podchodzi młoda "dupencja", całuje go w usta i odchodzi.
- Kto to? - podniesionym głosem pyta żona
- Oj, daj spokój - odpowiada niecierpliwie mąż - Ja i tak będę się musiał nieźle nagimnastykować, żeby jej jutro wyjaśnić, kim ty jesteś.
Przychodzi facet do sklepu alkoholowego i mówi do ekspedientki:
- Poproszę dwie butelki wina.
Sprzedawczyni przynosi dwie butelki z winem.
Facet wypina d*pę a ekspedientka pyta:
- Co pan robi?
- Kto wypina tego wina!
Turystka w Paryżu zaczepia tubylca:
- Mógłby mi pan powiedzieć, jak się dostanę do Luwru?
- Luwr tyle lat stał, madamme, to i te parę minut jeszcze poczeka. Zapraszam do mnie, o mam tu obok przytulną garsonierę - przyrządzę coś pysznego, napijemy się wina, posłuchamy muzyki, narysuję pani plan...
- O nie, nie! Według tego planu już mnie dziś dwa razy wy*upczyli!
Jaś wraca po 4 godzinach do domu
Tata pyta :
- Gdzie tak długo cię nie było
- Ale to nie moja wina , byłem w tym dużym nowym sklepie no i wyłączyła się elektryczność, więc czekałem 4 godziny aż automatyczne schody znów ruszą !
Dwóm przyjaciółkom po długich namowach, udało się wreszcie przekonać mężów, żeby zostali w domu i same wychodzą na kolacje do knajpy, żeby przypomnieć sobie "dawne czasy".
Po zabawnie spędzonym wieczorze, dwóch butelkach białego wina, szampanie i buteleczce wódki opuszczają restaurację całkowicie pijane!
W drodze powrotnej obie nachodzi "nagła potrzeba", może dlatego, że dużo wypiły. Nie wiedząc gdzie iść się wysikać, bo było już bardzo późno, jedna wpada na pomysł i mówi do drugiej:
- Wejdźmy na ten cmentarz, tutaj na pewno nikogo nie będzie.
Wchodzą na cmentarz, najpierw jedna ściąga majtki, sika, wyciera się tymi majtkami i oczywiście je wyrzuca... Widząc to, druga od razu sobie przypomina, że ma na sobie drogą, markową bieliznę i szkoda by ją było tak wyrzucić. Ściąga więc majtki, wkłada je do kieszeni, sika i zrywa kokardę z pierwszego lepszego wieńca, żeby się "podetrzeć". Na drugi dzień mąż pierwszej, dzwoni do męża drugiej:
- Jurek, nawet sobie nie wyobrażasz co się stało! To koniec mojego małżeństwa!
- Dlaczego?
- Moja żona wróciła o 5-tej rano kompletnie pijana i na dodatek bez majtek. Od razu wywaliłem ją z domu.
Na to drugi:
- Marek, to jeszcze nic, wiesz co do wykombinowała moja? Nie tylko przyszła pijana i bez majtek, ale miała włożoną w tyłek czerwona kokardę z napisem: "Nigdy Cię nie zapomnimy. Łukasz, Ignaś, Staszek i pozostali przyjaciele z siłowni".
Tęga żona mówi do swojego męża chudzielca:
- Jakby tak kto na ciebie popatrzył, to by pomyślał że na całym świecie panuje głód.
- A jakby kto na ciebie popatrzył, to by pomyślał, że to twoja wina
Nowy ksiądz był spięty jak prowadził swoją pierwszą mszę w parafii, więc poprosił kościelnego, żeby mógł do świętej wody dołożyć kilka kropelek wódki, aby się rozluźnić. I tak się stało. Na drugiej mszy zrobił tak samo i czuł się tak dobrze ( a nawet lepiej ) jak na pierwszej mszy, ale gdy wrócił do pokoju znalazł list:
DROGI BRACIE
-Następnym razem dołóż kropelki wódki do wody, a nie kropelki wody do wódki;
-Na początku mówi się "Niech będzie pochwalony", a nie "k*rwa mac"
-Po drugie, Jezusa ukrzyżowali Żydzi, a nie Indianie,
-Po trzecie Kain nie ciągnął kabla, tylko zabił Abla,
-Po czwarte po zakończeniu kazania schodzi się z ambony po schodach, a nie zjeżdża po poręczy.
-A na koniec mówi się Bóg zapłać a nie Ciao
-Krzyż trzeba nazwać po imieniu a nie to "duże t"
-Nie wolno na Judasz mówić "ten skurwys*n"
-Na krzyżu jest Jezus a nie Che Guevara
-Jest 10 przekazań a nie 12;
-Jest 12 apostołów a nie 10;
-Ci co zgrzeszyli idą do piekła, a nie w piz*u;
-Inicjatywa, aby ludzie klaskali była imponująca ale tańczyć makarenę i robić "pociąg" to przesada;
-Opłatki są dla wiernych a nie na deser do wina;
-Pamiętaj, że msza trwa godzinę, a nie dwie polówki po 45 minut;
-Poza tym Maria Magdalena była jawnogrzesznicą a nie kur*ą;
-Jezusa ukrzyżowali, a nie zajeba*i
-I w końcu:ten obok w "czerwonej sukni" to nie był transwestyta, to byłem ja, Biskup.
Nie ma brzydkich dziewczyn, czasem tylko wina brak...
Stary Żyd, fabrykant win, leży na łożu śmierci. Dookoła rodzina. On szepcze:
- Teraz przekażę wam tajemnicę produkcji wina.
- Należy wziąć zleżałych śliwek, albo gruszek ulęgałek, albo obitych jabłek, albo...
Jego syn nagle przerywa:
- Tate, ja słyszałem, że wino robi się z winogron!!!
- Też można.
Siedzi pijak nad jeziorkiem i łowi ryby.
Wyciąga haczyk z wody a tu złota rybka mówi:
- Wypuść mnie a spełnię Twoje 2 życzenia
- A dlaczego tylko 2?
- No jesteś lumpem muszą Ci wystarczyć 2
- Zgoda dobre i to
- Mów pierwsze życzenie
- Chcę całą ciężarówkę wina
- Do przewidzenia ale dobra
Siedzi pijak nad brzegiem pije wino, zastanawia się nad kolejnym życzeniem, podpływa do niego łódką facet, pijak do niego;
- eee! Chcesz wina
- Nie
- To ch*j Ci w d*pę!!
- Ałałała!!
Idzie Jasiu z babcią do kościoła. Babcia mówi do Jasia;
- Powtarzaj za mną "moja wina moja wina moja bardzo wielka wina"
A jasiu powtarza:
- "babci wina babci wina babci bardzo wielka wina"
Przychodzi pijaczek do sklepu:
- Poproszę cztery wina.
- Sprzedawczyni pakuje do siatki cztery butelki, facet zabiera i idzie do wyjścia, a ona krzyczy za nim:
- Panie, a zapłacić, to kto!
Facet odwraca się, ściąga spodnie, wypina tyłek i mówi:
- Kto wypina, tego wina!!!!
- Nie przyjęli mnie na uniwersytet, towarzyszu dowódco. - żali się Pietka. - Zapytali, kto to Cezar. Powiedziałem im, że koń z piątego szwadronu...
- To nie twoja wina, Pietka - pociesza go Czapajew. - Gdy ciebie nie było, ja go do siódmego przeniosłem...
Stirlitz ustalił spotkanie z łącznikiem z centrali w Cafe Elefant w Berlinie. W umówiony dzień niedbałym krokiem wszedł do lokalu, usiadł przy stoliku i zamówił wódkę.
- Nie ma wódki - odpowiedział kelner.
- W takim razie poproszę wino - ponowił Stirlitz.
- Wina też nie ma.
- A piwo jest? - zapytał podejrzliwie Stirlitz.
- Piwa niestety też nie ma - odrzekł skonsternowany kelner.
"Widocznie łącznik z Moskwy przybył dzień wcześniej..." domyślił się Stirlitz.
Żona z mężem w restauracji. Ona zamawia:
- Stek, pieczone ziemniaczki i lampka czerwonego wina.
Kelner pyta:
- A warzywo?
- A on... On zje to co ja.
Turysta w Zakopanem wchodzi do baru, siada przy barze i pyta:
- Barman, co polecisz do picia?
Barman na to:
- Ano, panocku drink "Góra cy"!
Turysta:
- Jak to "Góra cy"?!
Barman:
- Widzicie, bierzemy sklanecke wina... no dwie... góra cy i wlewamy do garnka. Później bierzemy sklanecke piwa... no dwie... góra cy i wlewamy do tego samego garnka. Następnie sklanecke wódecki... dwie... no góra cy i wlewamy to do tego samego garnecka. Na koniec bierzemy sklanecke koniacku... no dwie... góra cy i wlewamy do garnka. Garnek stawiamy na ogniu i miesając grzejemy cas jakiś. Później nalewamy i pijemy sklanecke... dwie... no góra cy. Po wypiciu wstajemy... robimy krocek... dwa... no góra cy!
Posłuchałam w końcu dobrej rady, jaką znalazłam w pewnym czasopiśmie i nareszcie odnalazłam spokój duszy...
Było tam napisane:
"Sposób, jak osiągnąć spokój wewnętrzny polega na tym, że trzeba skończyc wszystko to, co się rozpoczęło."
W domu rozejrzałam się dookoła i zastanowiłam się, co rozpoczęłam i w połowie przerwałam...
Zanim wyszłam do pracy, dopiłam butelke czerwonego wina, potem skonczyłam rum, Martini, wódke brzoskwiniową i pudełko czekoladek.
Nawet sobie nie wyobrażasz, jak się teraz fajnie czuję!
Przekaż to wszystkim tym, którzy chcą odnaleźć spokój duszy!
Mueller zaglądając do pokoju Stirlitza zapytał:
- Coś dla pana kupić?
- Och, to co zwykle, pasztet z gęsich wątróbek i butelkę czerwonego wina.
Mueller kupił Stirlitzowi to co zwykle: kawałek słoniny, cebulę i pół litra wódki.
Lecący balonem mężczyzna uświadomił sobie nagle, że się zgubił. Obniżył wysokość lotu i zobaczył w dole kobietę. Opuścił się jeszcze niżej krzyknął do niej:
- Przepraszam, czy może mi pani pomóc? Obiecałem przyjacielowi, że dolecę do niego w ciągu godziny, ale sam już nie wiem gdzie jestem.
Kobieta odpowiedziała:
- Jest pan w balonie napełnionym gorącym powietrzem, unoszącym się około 10 metrów nad ziemią. Znajduje się pan między 40 a 41 stopniem północnej szerokości geograficznej oraz między 56 a 60 stopniem długości zachodniej...
- Pani jest inżynierem? - Zapytał mężczyzna z balonu.
- Tak - odpowiedziała kobieta - a skąd pan wie???
- No cóż - rzekł baloniarz - wszystko to co pani powiedziała jest z merytorycznego i fachowego punktu widzenia prawdziwe, ale ja w dalszym ciągu nie mam bladego pojęcia co zrobić z tymi wszystkimi informacjami, a fakty są
takie, że się zgubiłem. Szczerze mówiąc, w ogóle pani mi nie pomogła, a tak zasadniczo, to nawet przez panią jestem jeszcze bardziej spóźniony.
- A pan jest na pewno dyrektorem! - odpowiedziała kobieta.
- Niesamowite. Faktycznie jestem dyrektorem - odpowiedział mężczyzna. - Skąd pani wie??
- No cóż - nie wie pan, gdzie pan jest. Nie wie pan dokąd pan zmierza. Osiągnął pan tę pozycję zużywając dużo powietrza, złożył pan obietnicę, której nie jest pan w stanie dotrzymać. Oczekuje pan od ludzi, którzy znajdują się niżej, że rozwiążą za pana pańskie problemy. Poza tym, fakty są takie, że jest pan nadal dokładnie w tej samej sytuacji, w jaką pan sam się wprowadził, ale uważa pan, ze to moja wina....
Blondynka została policjantką.
Pierwsza interwencja.
Zatrzymuje autobus.
Przechodzi, ogląda, zaczyna coś spisywać.
Podchodzi do kierowcy i mówi:
- To będzie wynosiło 4200 złotych.
- Co? - odpowiada kierowca.
- Proszę pana to nie moja wina, że pasażerów jest 42 a za każdą osobę bez pasów należy się 100 zł.
Kaczyński i Tusk mieli wypadek samochodowy. Oczywiście pokłócili się czyja wina. Kaczyński nie wytrzymał i mówi:
- Donku nie kłóćmy się, moja wina
Tusk zmieszany:
- Nie no moja w końcu raczej...
Kaczyński na to sprawiedliwie:
- Wina leży po obu stronach. Nic się nie stało. Rozejm? I wyciąga piersiówkę podając Tuskowi. Tusk pije, oddaje Kaczyńskiemu, a ten chowa ją do kieszeni.
Tusk pyta:
- A Ty nie pijesz?
- Nie, ja czekam na policję.
Rok 1600.
Do skazańca mówi egzekutor
-Jakie jest twoje ostatnie życzenie przed śmiercią?
Skazaniec odpowiada
-Napić się wina rocznika 1900
Przychodzi pijak do monopolowego i prosi o dwa wina.
Dostaje to co chciał i zaczyna się wypinać.
Ekspedientka pyta:
- Dlaczego pan tak się wypina?
- Kto wypina tego wina!
Blondynka jedzie samochodem.
Nagle uderzyła w mur.
Po chwili przyjeżdża policja i pyta się blondynki:
- Dlaczego pani uderzyła w mur, mimo że nie jechała pani bardzo szybko?
- To nie moja wina, przecież trąbiłam a on nie zareagował.
Pyta się Francuz swojego kolegi:
- Z czego byś zrezygnował - z wina, czy z kobiet?
- Aaaa, to zależy od rocznika.
Dr R. Matematyka. Wykład z matematyki. R. mówi:
- Jakoś tak wypada, że całki robimy zawsze w okresie Świąt. A po Świętach zawsze jest Sylwester. Weźmy taki wzór, wykres wygląda tak...taki kieliszek! Natomiast drugi kieliszek, z drugiego wzoru wygląda tak. Ten pierwszy możemy użyć do szampana, a drugi... hm...
- Do wódki! - głos z sali.
- A tam do wódki! Do wina! - odpowiada R. - Wóde to się z gwinta pije!!! W kieliszku to się do ścianek przykleja i marnuje.
Kawałek wykładu później:
- Różnica w pojemności tych kieliszków jak widać wynosi 50%. Siedem, osiem kolejek i naprawdę... widać po co całki liczyć.
Politechnika Łódzka
1 2