Wielka, 2-letnia misja kosmiczna. Celem badania jest ustalenie, jak wpływa na ludzki organizm tak długi okres przebywania poza Ziemią. Do misji zakwalifikowano 3 astronautów i każdy mógł wziąć ze sobą co tylko chciał.
Pierwszy z nich wziął ze sobą żonę, drugi – komplet podręczników i materiałów do nauki języka niemieckiego, a trzeci – nałogowy palacz – setki kartonów papierosów.
Dwa lata minęły, prom ląduje na Ziemi. Wiwatujące tłumy, TV itd.
Wychodzi pierwszy astronauta z żoną, na rękach trzymają dwójkę dzieci.
Wychodzi drugi astronauta, mówi płynnie po niemiecku. Obaj wygłosili przemówienia, dostali owacje na stojąco, gratulacje prezydenta, itd.
Wtedy wychodzi trzeci astronauta… błędny wzrok… w zębach papieros… pochodzi do mikrofonu…
… i mówi: ‚Przepraszam, ma ktoś może ogień’?
Lew zwołuje naradę, na której mają się pojawić wszystkie zwierzęta w dżungli i mówi:
- Każde zwierzę opowie dowcip. Jeżeli choć jeden ze słuchaczy nie zaśmieje się z dowcipu, to zabiję opowiadającego.
Na pierwszy ogień poszła małpa.
Gdy skończyła wszyscy śmiali się wniebogłosy, oprócz żółwia.
Dlatego też lew zabił małpę.
Tak samo przez żółwia zabił jeszcze słonia i żyrafę.
W połowie dowcipu tygrysa, żółw zaczął się śmiać.
Wkurzony lew mówi:
- Ej żółw, no co ty, przecież tygrys jeszcze nie skończył.
A żółw na to:
-Tak wiem, ale dowcip małpy był znakomity!
Zatonął statek, uratowało się jak zwykle tylko 3 ludzi: Amerykanin, Francuz i Polak. Płyną sobie na tratwie ratunkowej, ale po paru dniach skończył im się prowiant i woda pitna. Na szczęście, gdy byli już do kresu sił, złowili złotą rybkę (a jakże!). Rybka, jak to one mają w zwyczaju (ale tylko te złote), obiecała spełnić 3 życzenia - po jednym na każdego z rozbitków. Na pierwszy ogień poszedł Amerykanin:
- Ja chcę się znaleźć w domu, w ramionach mojej żony, przy dzieciach, psie i Cadillacu...
Rybka machnęła płetwą i *pstryk*... Amerykanin zniknął. Teraz Francuz:
- No, moi też chce się stąd wydostać, ale woli być na francais Riviera, wśród femmes belles, wiesz rybka, plaża, topless, te sprawy.
Rybka oczywista spełnia jego życzenie - *pstryk* ! Nie ma Francuza na tratwie.
Ostatni wyraża swoje życzenie Polak:
- Tego... yyyyy.... ja chcem 4 półlitrówki i... tamtych dwóch z powrotem!!!
- Czy to straż pożarna?
- Tak.
- Pali się nasze mieszkanie!
- Podtrzymujcie ogień, zaraz przyjeżdżamy.
Pewna dziewczyna późnym wieczorem wraca do domu i ciągle myśli jak to strasznie chce się jej palić, ale nie ma papierosów. Już pod domem dochodzi do wniosku, że musi zapalić. Widzi na pobliskiej ławce siedzi trzech żuli. Podchodzi do nich i pyta czy nie poczęstowali by jej papierosem, ci na to przystają, ale każą jej zrobić sobie laskę. Dziewczyna po chwili namysłu z niechęcią przystaje na tę propozycję. Po kwadransie jest już po wszystkim, dziewczyna dostaje papierosa, ale uświadamia sobie, że nie ma ognia. Zwraca się więc do mężczyzn z prośbą o ogień, ci dają jej zapalniczkę. Błysk ognia oświetla na moment jej twarz, po czym daje się słyszeć dialog:
- Agnieszka?!
- Tato?!
- Agnieszka!!! To ty palisz?!!!
Otwierają się wrota piekła, a tu całe łany marihuany. Narkoman napalony biegnie i rwie całe naręcza. Nagle słyszy głos diabła:
- No i po co rwiesz, jak tam pełno narwane!
Patrzy, a tu faktycznie pełno świeżego ziela. Biegnie i zaczyna przerzucać żeby schło. A tu diabeł:
- I po co suszysz, jak już tam ususzone!
I rzeczywiście. Narkoman podbiega i zaczyna skręcać skręty. Skręca, skręca, na co diabeł:
- I czego skręcasz, jak tam tyle naskręcane!
Narkoman patrzy, a tu góry skrętów! Wybiera największego i pyta diabła:
- Masz może ogień?
A diabeł z uśmiechem:
- Byłby ogień - byłby raj!
- Francik wymień mi cztery żywioły świata.
- Ogień, woda, wojna i...karczma panie rechtór!
- Karczma? Po jakiemu karczma?
- No wiedzą, jak tatulka długo nie ma z szychty i siedzą w karczmie to mama rządzą: "Ten już zaś w swoim żywiole".
Trzej ludożercy umówili się w sobotę na grilla.
Dwaj już rozpalają ogień.
Pierwszy piecze smakowite kobiece udko.
Drugi przyniósł duże i muskularne męskie ramię z łopatką.
W końcu nadchodzi trzeci kanibal, niesie urnę z prochami.
– Coś Ty przyniósł? A gdzie mięsko? – pytają koledzy.
– Ja mam dietę, dzisiaj tylko „gorący kubek".
Polak, Rosjanin i Niemiec postanowili się założyć. Na początek mieli wypić szybko 2 półlitrówki, potem przejść przez leżący nad przepaścią pień drzewa, następnie pójść do jaskini i przybić piątkę niedźwiedziowi, a na koniec przelecieć Indiankę.
Na pierwszy ogień poszedł Niemiec.Kompletnie się spił, tak więc nie dał rady wykonać nawet drugiego zadania.
Przyszła kolej na Rosjanina i jak przystało na ten naród, wypił elegancko całą zawartość butelek. Następnie chwiejnym krokiem przeszedł przez drzewo i wszedł do jaskini. Jednak przerażony widokiem dzikiego zwierzęcia, odwrócił się i wybiegł, potykając przy tym, nawet nie zbliżywszy się do niego.
Ostatni był Polak. Pozostali uczestnicy uśmiechnęli się ironicznie, bo nie wierzyli, by mu się powiodło.
Tymczasem on opróżnił w mgnieniu oka obydwie flaszki, następnie, zataczając się przeszedł nad przepaścią i ruszył do jaskini. Nie wychodził przez 10 minut. Rosjanin i Niemiec zaczęli się niepokoić i zastanawiać, czemu jeszcze on tam siedzi. Po chwili jednak, kompletnie pijany, wyszedł na zewnątrz i mówi: "Dobra, a teraz mówcie, gdzie ta Indianka, której miałem przybić piątkę..."
Pewna londyńska firma zamieściła w prasie ogłoszenie o pracę. Odpowiedziały na nie trzy osoby: Niemiec, Francuz i Hindus. Komisja przeprowadzająca rozmowę kwalifikacyjną chcąc sprawdzić poziom znajomości języka angielskiego u kandydatów, poleciła, aby każdy z nich ułożył zdanie, które zawierać będzie trzy słowa: green, pink i yellow.
Na pierwszy ogień poszedł Niemiec:
- When I wake up I see yellow sun, green grass and I think to myself that will be wonderful, pink day.
Jako drugi był Francuz:
- When I wake up I put my green pants, yellow socks and pink shirt.
Na koniec Hindus:
- When come back home I hear the telephone green green, so I pink up the phone and say: Yellow!
Boże Narodzenie.
Blondynka wraz z rodziną spędza je w domu.
Nagle jedno z dzieci (w ręce trzymając zimny ogień) pyta się blondynki:
- Zapalisz?
- Nie, dziękuję nie palę.
Marycha ze wsi zaszła w ciążę i szczęśliwie urodziła.
Ponieważ kochliwa była kobitka, miała trudności we wskazaniu ojca dziecka, więc na wszelki wypadek w pozwie do sądu o ustalenie ojcostwa wskazała wszystkich chłopów ze wsi z sołtysem włącznie. Sąd nakazał więc pobranie krwi wszystkim panom.
Na pierwszy ogień poszedł sołtys, a pozostali nerwowo i z niepokojem oczekują swojej kolejki. Po chwili wychodzi wesoły i uśmiechnięty sołtys i radośnie już w drzwiach głośno krzyczy:
- Chłopy, nie bójta się! Nie dojdą! Z palca biorą!
Pierwsi Słowianie, gdy chcieli rozpalić ogień, pocierali krzemień o krzemień, a pod spód kładli stare gazety.
Co robi baba w piecu?
Podnieca ogień i puszcza się z dymem.
Nauczycielka pyta Jasia:
- Jakie znasz żywioły?
- Ogień,woda i wódka.
- Wódka?! Jasiu co ty wygadujesz?!?
- No tak. Zawsze jak tata wraca do domu pijany, to mama mówi: "Ojciec znowu w swoim żywiole".
Miałem cholerne szczęście! Ostatnio jechałem do Lublina, a że się spieszyłem, to dałem ognia w moim Volvo. Jadę ok. 170 i patrzę, a z naprzeciwka, zza ciężarówki wyłania się debil w "maluszku" i próbuje ją wyprzedzić. Kretyn cholerny! Zjechałem na pobocze przy szybkości 170 km/h. Zahaczyłem trochę o rów i wpadłem w poślizg. Gdyby nie Track Kontrol i ABS, to wpierniczyłbym się przy tej prędkości w drzewo albo w "maluszka", a wtedy nie wiem, czy uszedłbym z życiem.
Zdarzają mi się niebezpieczne sytuacje, ale coś takiego mi się jeszcze nie przydarzyło. Zdążyłem jeszcze kątem oka zauważyć przerażoną minę bezmózgowca w tym cholernym "maluchu". Może podzielicie się podobnymi przygodami z trasy? Zachęcam. Pozdrawiam!
Cudem uratowany
Jadę sobie moim "kaszlem", tak z 90 km/h. Jedzie jakaś ciężarówka. No to ja patrzę na lewy pas - jest OK, jakieś 500 m wolnego od nadjeżdżającego volvo, więc wyprzedzam. Idzie mi całkiem nieźle (mam już ok. 100 km/h), ale widzę, że chyba źle oceniłem prędkość tego debila w volvo, bo on, idiota, zapierdziela na pewno ze 170 km/h. Skąd się miałem spodziewać, że na zwykłej drodze szerokości 7.5 m, bez utwardzonych poboczy i z drzewami za rowem, przy normalnym ruchu, jakiś bezmózgowiec będzie urządzał sobie popisy jak na torze Formuły 1? Oczywiście na cokolwiek było już za późno - przytuliłem się do trucka, a ten idiota w volvo jechał tak szybko, że nawet nie zmieścił się w "czarnym" i zwiedził pobocze. Naprawdę żałuję, że się tym razem nie zabił, bo kiedy indziej to może też zabić niewinnych świadków.
Kapelusz
Jadę sobie moją ciężarówką, z przodu widzę kawał pustej drogi. Z tyłu facet w kucki mnie wyprzedza, myślę sobie - dam mu fory, bo pozycją jest strudzony. A tu jak nie wyskoczył jakiś palant z przeciwka... Pozdrawiam
TIR
Stoję za krzakiem głogu z radarem w ręku, a tu wjeżdża roztelepana ciężarówka. "Maluch" zaczyna ją wyprzedzać na ciągłej a z drugiej strony wyskakuje volvo z prędkością światła. Niestety, zanim znalazłem odpowiedni paragraf, który pojazd należy zatrzymać w pierwszej kolejności, wszystkie 3 zniknęły z pola widzenia - przez co Skarb Państwa stracił kilkaset złotych...
Policjant
Jadę swoim motorkiem 280 km/h, z przodu człapie jakiś gostek w Volvo, z przeciwka ciężarówka - chyba stoi. No to daję w ogień. Nagle wyłania się "maluch". Mówię sobie - koniec ze mną... puszczam kierownicę... a tu nagle gostek w Volvo - równy gość - ustępuje mi drogi i zjeżdża na pobocze, na trawkę... Więc ja w manetkę, całe szczęście miałem ASR! Uratował mi życie, z drugiej strony jednak - dlaczego jeździcie tak wolno? Przez takich wolnojazdów później są wypadki! A ja i tak wam nie dam swojej nerki!
Motocyklista
Łykam sobie po pracy żura w rowie, patrzę, a tu z jednej strony jakaś ciężarówka, którą próbuje wyprzedzić jakiś "kaszel", podlatuje bliżej, a że się nie zmieścił na drodze, więc wjeżdża na rów... (na mój rów!!!) i po nogach mi przejeżdża, p... jeden, jak go ku... dorwę, to nogi z d... powyrywam - niech no tylko poczeka, aż z gipsu wylezę!
Rolnik
Lecę sobie UFO na podświetlnej, patrzę w dół, a tam jeden gostek na prehistorycznym sprzęcie bez UFO-esu daje 170 km/h. Wpadłby do rowu, ale pomogłem mu swoim polem magnetycznym i jakoś wyciągnąłem go z opresji. Później
ten drugi, co go mykał, ledwo przeszedł, a chłopu w rowie też się udało. Ludzie!!! Nie możemy wszystkim ciągle pomagać! Czy wy wiecie, ile takich zacofanych planet mamy pod opieką?
Obcy
Fąfarę wyrzucono z wojska za pijaństwo i po jakimś czasie został strażakiem.
W krótkim czasie awansował i został dowódcą drużyny strażackiej.
Któregoś razu wóz strażacki dowodzony przez Fąfarę wezwano do gaszenia pożaru.
Strażacy przybyli szybko na miejsce i zaczynają rozwijać waż strażacki.
Jak zwykle podpity Fąfara wydaje rozkaz:
- Przerwać ogień!
Fąfarowie przed wyjściem na wieczorny seans do kina mówią do Jasia:
- I pamiętaj: nie baw się zapałkami, mógłbyś znów rozniecić ogień w mieszkaniu!
- No dobrze. Obiecuję, że nie będę ruszać zapałek. Przecież i tak wiem, w której szufladzie tatuś trzyma swoją zapalniczkę!
Co robi naga blondynka przed kominkiem?
-Podnieca ogień.
Księgowy, świeżo po studiach, znalazł pracę w urzędzie skarbowym i na pierwszy ogień miał sprawdzić księgi podatkowe starego Rabbina. Z nad sterty ksiąg oszczędnego rabina sprawdzając należności podatkowe wpadł mu do głowy pewien pomysł. Zażartuje sobie z wielebnego.
- Rabbi, - powiedział - widzę, że kupujesz dużo świec...
- Tak - odparł Rabbin
- A co robisz ze skapującym woskiem i niedopalonymi świecami?
- Dobre pytanie - powiedział Rabbin - zbieramy to i kiedy uzbiera się całe pudełko wysyłamy do producenta, a on, tak dawniej jak i teraz, przysyła nam nowe pudełko za darmo.
- Aha - powiedział księgowy niezadowolony z tego, że jego niecodzienne pytanie miało najzwyklejszą w świecie odpowiedź. Myślał więc dalej...
- Rabbinie, a co z zakupem macy. Co robisz z okruszkami, które ci zostaną?
- A tak - powiedział Rabbin - zbieramy je, a kiedy jest ich całe pudełko wysyłamy do producenta, a ten, tak dawniej jak i teraz, przysyła nam nowe opakowanie za darmo.
- Aha - powiedział księgowy i jeszcze intensywniej zastanawiał się jak podejść Rabbina.
- Dobrze Rabbinie - kontynuował - a co robicie z napletkami, które zostaną po obrzezaniu?
- Tak, tu też nie ma marnotrawstwa. Wszystkie dokładnie zbieramy i kiedy uzbiera się pudełko wysyłamy do urzędu skarbowego.
- Do Urzędu skarbowego - spytał zmieszany księgowy
- A tak, do Urzędu, a oni mniej więcej raz w roku przysyłają nam takiego małego ch*ja, jak ty...
w cyrku siedzi klaun i mówi do słonia:
- Masz ogień?
- Nie, ale poproś Prometeusza.
Przychodzi Jasiu do szkoły i pani się go pyta:
- jakie znasz żywioły Jasiu ?
- woda, ziemia, ogień i wódka
- dlaczego wódka?
- bo gdy tato przychodzi do domu to mama mówi "a ten znowu w swoim żywiole"
Dwóch facetów. Wieloletni przyjaciele od dzieciństwa. Jednak jeden z nich niestety jest częściowo sparaliżowany, potrzebuje trochę pomocy w codziennym życiu. Pewnego dnia siedzą u niego na werandzie, sparaliżowany mówi:
- Wiesz, co, mam pytanie - czy naprawdę jesteś moim przyjacielem?
- No jasne stary, znamy się od dziecka, wiesz, ze zrobiłbym dla ciebie wszystko!
- Wiem, mój przyjacielu, wiem. Miałbym wiec do ciebie małą prośbę czy przyniósłbyś mi z piętra skarpetki? Robi się trochę chłodno, a jak wiesz, Janie jestem w stanie tego zrobić.
- Stary, w ogóle nie ma o czym mówić. Skoczyłbym dla ciebie w ogień.
- Dziękuje ci mój przyjacielu.
Facet idzie na piętro, otwiera drzwi do pokoju, wchodzi i staje oniemiały. Przed oczami rozpościera mu się cudowny widok - dwie córki jego przyjaciela, młode, piękne jak marzenie, ubrane jedynie w bieliznę. Facet nie może oderwać wzroku, targają nim wyrzuty sumienia - w końcu to córki jego najlepszego przyjaciela, jednak w końcu poddaje się instynktom i mówi:
- Wasz ojciec przysłał mnie, żebym się z wami przespał.
- Niemożliwe! - mówi jedna.
- Nieprawdopodobne! - mówi druga.
- No cóż, jeśli mi nie wierzycie, zaraz wam udowodnię.
Facet podchodzi do okna, otwiera je i krzyczy...
- Obie?
- Tak, tak, obie! Dzięki, stary!
Młoda kobieta miała poważny wypadek samochodowy. Lekarze uratowali jej życie, ale nie dali rady ocalić jej skóry uszkodzonej przez ogień. Jej twarz wyglądała paskudnie. Jedynym ratunkiem był przeszczep. Ponieważ kobieta była cała poparzona, skórę musiał ofiarować ktoś inny. Dawcą został jej mąż, który oddał jej skórę z własnej pupy.
Operacja się udała, kobieta wyglądała tak pięknie jak dawniej. Jednak świadoma poświęcenia własnego męża mówi pewnego dnia:
- Kochanie, jestem ci tak wdzięczna, czy jest coś, co mogłabym dla ciebie zrobić?
- Nie, już czuję się wynagrodzony.
- W jakim sensie?
- Wyobraź sobie dziką satysfakcję, jaką czuję za każdym razem, kiedy twoja matka całuje cię w policzek...
Ateista trafił do nieba i diabeł oprowadza go po całym piekielnym przybytku. W jednym pomieszczeniu straszna rzeźnia: ludzie w kotłach ze smołą, ogień, tortury.
Ateista pyta: Dlaczego tylko w tym pomieszczeniu tak jest a wszędzie same zabawy, orgie i uczty?
A diabeł na to: To chrześcijanie, mają jak wymyślili.